Wieloryb - 1, 1994;
11 czerwca 2023, 12:45
1 - debiutancki album gdańskiej industrialnej formacji, Wieloryb, wydany w formie kasety w 1994 roku nakładem wytwórni SPV Poland, był prawdziwym przełomem na zapyziałym postkomuną polskim rynku muzycznym. Album nagrywany był w czasach, kiedy polska scena techno - w odróżnieniu od dobrze rozwiniętej już sceny na Zachodzie - była w fazie raczkowania i w głębokich powijakach.
W pierwszej połowie lat 90. polska scena muzyczna zdominowana była głównie przez dwa nurty: post (pseudo) grunge, faworyzowany przez państwowe radio i TV, oraz disco polo promowane przez prywatne stacje TV (głównie Polsat). Istniały rzecz jasna zespoły niezwiązane ani ze sceną post grunge'ową, ani z disco polo, które nawet odnosiły sukcesy komercyjne (m.in. Nazar, Top One, Jamrose, Tubylcy Betonu, Balkan Electrique i in.), jednak o polskiej scenie techno (tym bardziej industrialnej) z prawdziwego zdarzenia, póki co, nie mogło być mowy, choć pewnym przełomem był sukces i popularność wspomnianej formacji techno, Jamrose. Scenie techno i industrial, pozbawionej promocji ze strony radia i TV pozostawało tworzenie w undergroundzie. I w takich też warunkach działało trio muzyków pod szyldem Wieloryb założone na początku lat 90. w Gdańsku przez trójkę zapaleńców, Roberta Suszko, Pawła Kmiecika i Macieja Żabczyńskiego, zafascynowanych twórczością wykonawców ebm i industrialnych z lat 80., w tym m.in. Skinny Puppy, Front 242, Nitzer Ebb, Front Line Assembly, Ministry czy D.A.F.
Wieloryb miał zatem zatrząść polską sceną muzyczną - czego zresztą dokonał. Już otwierający album numer Crash Out epatuje house'ową rytmiką automatu perkusyjnego połączoną z industrialnym pulsem sekwencera i chłodną przestrzenią w stylu twórczości formacji Front 242. Nieco przetworzone partie wokalne przypominają stylem Billa Leeba z zespołu Front Line Assembly. Utwór zaskakuje nowoczesnością i poziomem wcale nie ustępującym dokonaniom Front Line Assembly i Front 242, a przecież muzyka ta powstawała w ponurych, przesiąkniętych biedą polskich realiach pierwszej połowy lat 90.
Wysoki poziom utrzymują również następne kompozycje, poczynając od noise'owego Bum Bum - Sorry Up, utrzymanego muzycznie i wokalnie w stylu twórczości formacji Nitzer Ebb z albumu That Total Age.
Utwór Puge (Is Here) łączy stylistyki house, ebm i industrialu, z tekstem wyśpiewanym agresywnym półszeptem. Numer bliski jest klimatom albumu Tactical Neural Implant (1992) zespołu Front Line Assembly, z kolei electro-industrialny numer Prowe Lead Me spokojnie mógłby usadowić się na którymś z albumów Front 242 - Front By Front (1988) bądź Tyranny (For You) (1991). Nawet sekcja wokalna w wykonianiu Macieja Żabczyńskiego przypomina tutaj stylem i barwą Jeana-Luca de Meyera z Front 242.
Mocnym punktem albumu jest piosenka Coma - Activ z ciężkim metalicznym beatem perkusji, electro-industrialnym pulsem sekwencera i krzykliwą partią wokalu w stylu Alaina Jourgensena. Mocny tekst i klimat utworu mógłby go spokojnie osadzić na albumie Ministry - Twitch (1986).
(She's) Automatic, zaskakująca niesamowitym potencjałem komercyjnym, każe umiejscawiać piosenkę gdzieś w klimatach albumów Nitzer Ebb - Belief (1989) i Showtime (1990). Pewnie gdyby album i utwór (jakby tylko wyszedł na singlu!) były należycie promowane, byłby to międzynarodowy hit, który miażdżyłby numery i Nitzer Ebb i Front 242 i Front Line Assembly! Naprawdę, nawet tym zespołom nie udało się nagrać czegoś tak przebojowego. I chyba tylko za sprawą polskiego zakompleksienia i niedbalstwa nie udało się tego numeru wypromować na Zachód.
Bliskie ebm-owo-industrialnym klimatom twórczości Nitzer Ebb przełomu lat 80. i 90. z wrzaskliwymi partiami wokalnymi, choć już w nie tak przebojowej formie, utrzymany jest T. T. T. Time Time Time. Podobnie jak w przypadku twórczości Nitzer Ebb, utwór charakteryzuje się hałaśliwym minimalizmem i brakiem zbędnej przestrzeni.
Numer Mad Man z transowym i industrialnym pulsem sekwencera oraz chłodną przestrzenią bardzo ściśle oscyluje w klimatach albumu Front 242, Tyranny (For You), choć sekcja wokalna w wykonaniu Macieja Żabczyńskiego jest tu wyjątkowo głęboka i szorstka, brzmi niczym głos Dietera Meiera z formacji Yello, co w dodatku pogłębia fakt, że linie wokalne opierają się na melodeklamacji.
Utwór S.w.m., choć obdarzony potężnym, niemal metalowym łomotem perkusji, to całkowity minimalizm bez miejsca na zbędne przestrzenie oraz suchy industrialny puls sekwencera przypominają bardziej dokonania Nitzer Ebb z albumu That Total Age (1987). Ciekawostką jest sekcja wokalna - tym razem wyjątkowo wysoko brzmiąca, niemalże zabawna.
Kompozycja Itsa Yetsa - Mr. Double opatrzona jest chłodną przestrzenią i noise'owymi brudami, w które wsamplowano audycje radiowe. Rytm opiera się pojedynczych, acz mocnych uderzeniach, partie wokalne są niezwykle wrzaskliwe i agresywne, bliskie stylowi Ala Jourgensena, zresztą sam utwór jest również bliski klimatom twórczości formacji Ministry z albumu The Land of Rape and Honey (1988). W podobnym tonie, choć w nieco bardziej minimalistycznym i, z odrobinę szybszą sekcją perkusji, utrzymuje się piosenka Something Elastic.
Album finalizuje najlepszy jego moment, przynajmniej pod względem artystycznym, mocno eksperymentalny i psychodeliczny Cavalcados, przypominający dokonania formacji Skinny Puppy utwór oparty na chłodnym i nisko brzmiącym syntezatorowym tle, struktura muzyczna przechodzi przez kilka wątków, począwszy od klawiszowych solówek w stylu twórczości formacji Kraftwerk, przez klimaty noise'owego electro-gotyku, pijackie przyśpiewki przy akompaniamencie mandoliny, syntezatorowe solówki o bliskowschodnim zabarwieniu, by znowu wrócić do electro-gotyckiego noise'u. Utwór wieńczy fortepianowe interlude.
Album Wieloryb - 1 z jednaj strony wywołał prawdziwą rewolucję na polskim rynku muzycznym, bowiem za swoje nowatorstwo doceniony został przez krytyków nominacją do nagrody Fryderyka i, choć wydawnictwo przegrało rywalizację z nie byle kim, bo z legendarną formacją, Aya RL, i jej albumem, Nomadeus, sukces obu albumów wywołał w Polsce prawdziwą rewolucję nurtu techno; narodziła się wreszcie polska scena techno z prawdziwego zdarzenia i nawet państwowe radio i TV zaczęły doceniać i promować ten gatunek.
Z drugiej strony warto pamiętać, że sukces albumu 1 nie został należycie wykorzystany; brak było międzynarodowej (a nawet krajowej!) promocji. W tamtym czasie swoje płytowe debiuty zaliczali przecież tacy wykonawcy, jak Covenant w Szwecji, VNV Nation na Wyspach Brytyjskich czy Apoptygma Berzerk w Norwegii. Wszystkie te zespoły odniosły potem sukces będąc filarami sceny EBM, tymczasem w Polsce, poprzez brak promocji Wieloryba, nie udało się uzyskać międzynarodowego sukcesu zespołu, ani nawet stworzyć polskiej sceny industrialno-ebm-owej z prawdziwego zdarzenia. Choć Wieloryb kontynuował dalej swą działalność, żaden z jego następnych albumów nie wywołał już tak zmasowanego zainteresowania ze strony krytyków, a na domiar złego, niski nakład SPV albumu 1 sprawił, że wydawnictwo to na wiele lat niezasłużenie utkwiło gdzieś na marginesie undergroundu, stając się rarytasem dla jego posiadaczy. Album, nakładem wytwórni Requiem Records, reedycji w wersji winylowej i CD, doczekał się dopiero 24 lata później, ale, jak mawiał klasyk, zawsze lepiej późno niż wcale.
Tracklista:
Crash Out
Bum Bum - Sorry Up
Puge I Is Here
Prowe Lead Me
Coma–Aktiv
(She'S) Automatic
T. T. T. Time Time Time
Mad Man
S.W.M.
Itsa Yetsa - Mr. Double
Something Elastic
Cavalcados
Personel:
Robert Suszko - samplers
Paweł Kmiecik - drums
Maciej Żabczyński - vocal
Tomasz Pietras - concert composition: keyboards
Jaromir Młyński - multimedia
Produkcja:
Nagrano w ZMORA-STUDIO, Gdynia | 1994
Reżyser dźwięku, mix: Andrzej „Zmora” Rdułtowski, Dr Hackenbush
Projekt okładki: Leszek Kunicki | 1994
Projekt graficzny i pre–press: Łukasz Pawlak | 2018
Re-master: Marcin Bociński | 2018
Written by, © copyright December 2019 by Genesis GM.
Dodaj komentarz