Kategoria

Krautrock, art rock & psychodela, strona 5


Niemen - Katharsis, 1976;


02 lutego 2023, 01:10

Katharsis - to prawdopodobnie pierwszy w Polsce album studyjny zawierający stricte syntezatorową muzykę, nagrany po raz pierwszy samodzielnie, bez pomocy muzyków z zewnątrz przez Czesława Niemena, bodaj najwybitniejszego polskiego muzyka rockowego. Wydawnictwo Katharsis powstało w niezwykle trudnych i dramatycznych okolicznościach poprzedzonych rozwiązaniem eksperymentalnej formacji Niemena, Aerolit, w 1975 roku. Artysta w zaistniałej sytuacji zaprosił do współpracy wybitnego perkusistę młodego pokolenia, Piotra Dziemskiego, którego doskonale znał ze współpracy w Aerolicie. Obaj muzycy postanowili nagrać nowy materiał w duecie, niestety plany te spaliły na panewce w czerwcu 1975 roku po tragicznym wypadku i śmierci Piotra Dziemskiego. Niemen zdecydował się nagrać album samodzielnie w studiu Polskich Nagrań, używając zupełnie nowatorskiego i niedostępnego dotąd w ówczesnej Polsce instrumentarium, jak syntezatory Minimoog i EMS Synthi wspomagane przez Mellotron 400 i - względnie śladowo - akustyczną gitarę. Równie nowatorska jak i pionierska w Polsce była metoda nagrywania materiału, do której wykorzystano szpulowe magnetofony Revox i Ufer 440, dzięki którym ,,chałupniczymi" metodami uzyskano loopy rytmiczne i automaty perkusyjne (skojarzenia z wczesną twórczością zespołów Kraftwerk i Cabaret Voltaire nasuwają się same).
   Katharsis jest również koncept-albumem traktującym o pułapkach rozwoju cywilizacji i ekspansji ludzkości w Kosmos, czyli temat dosyć popularny wśród zespołów awangardy rockowej lat 70., przede wszystkim brytyjskiej (rock progresywny, space rock) i niemieckiej (krautrock). Wśród polskich wykonawców tematyka ta była dotąd szerzej nieznana. Głównym źródłem inspiracji była dla Niemena przede wszystkim twórczość formacji Pink Floyd z pierwszej połowy lat 70.
   Chociaż początkowo na efekty pracy Niemena patrzono z dużą dozą rezerwy, a nawet niechęci, artysta nie zniechęcił się i dzięki swemu uporowi zrobił pozytywne wrażenie na ówczesnym dyrektorze Teatru Narodowego, Adamie Hanuszkiewiczu, iż ten mimo wcześniejszych obiekcji, bez wahania udostępnił Niemenowi salę Teatru do tworzenia niesamowitych dźwięków. Efektem końcowym Niemen ukazał całkowicie nowatorskie i genialne wydawnictwo w większości zawierające instrumentalną muzykę, chcąc w ten sposób wyciszyć się, skoncentrować słuchacza na samej strukturze muzycznej.
   Introdukcja albumu, Odkrycie Nowej Galaktyki, nawiązuje brzmieniem do elektroniki przełomu lat 60. i 70. w połączeniu z mocnym, funkową sekcją basu w podkładzie.
   Kompozycja Mleczna Droga ma z kolei bardziej jazzowy posmak; utwór nawiązuje do twórczości kultowego amerykańskiego kompozytora jazzowego, Herbiego Hancocka.
   O ile dwa pierwsze utwory zawierają jeszcze w miarę przystępny pierwiastek popowy, to już następna kompozycja, blisko 7-minutowa Planeta Ziemia jest wkroczeniem na ścieżkę muzyki eksperymentalnej. Utwór składa się z dwóch części. Pierwsza jest brzmieniowym nawiązaniem do elektroniki końca lat 60., pojawiają się również... industrialne efekty syntezatorowe! Druga część kompozycji przypomina brzmieniowe klimaty twórczości zespołu Tangerine Dream z wydawnictwa Atem (1973).
   Następne dwie kompozycje - Fatum i Pieczęć - to krótkie psychodeliczne miniaturki. Pierwsza jest wibrującą strukturą melodii przypominającą wspomniane już klimaty twórczości formacji Tangerine Dream z albumu Atem z dodanym brzmieniem gitary akustycznej, druga zaś jest całkowicie industrialna, odnosząca się bezpośrednio do genezy tego gatunku, jak i całego rocka psychodelicznego, Dadaizmu, co nawet w następnych latach było niespotykaną rzadkością wśród polskich wykonawców, a to tylko świadczy o niesamowitym rozeznaniu Niemena w zachodniej muzyce awangardowej i jego ponadprzeciętnym muzycznym talencie. Sam utwór Pieczęć bez przeszkód mógłby znaleźć swoje miejsce na którymś z wczesnych albumów Throbbing Gristle bądź Cabaret Voltaire.
   Wreszcie pojawia się jeden z dwóch na wydawnictwie wokalnych numerów, Z Listu Do M., z poetyckim tekstem autorstwa Niemena. Blisko 5-minutowy protest song z patetyczną, acz względnie spokojną partią wokalną (która potem przechodzi w wokalizę a'la Stevie Wonder) i narracją w wykonaniu Niemena, oparty jest na futurystycznie brzmiącym zapętleniu klawiszowym, jazzującej partii gitary klasycznej, oraz delikatnym uderzeniu automatu perkusyjnego.
   Próba Ucieczki jest kolejną miniaturą - udanym wypełniaczem - wczesną formą rocka industrialnego nawiązującą do Dadaizmu, po czym następuje utwór tytułowy albumu, Katharsis, który jest nawiązaniem do kosmicznej fantazji elektronicznej muzyki końca lat 60. spod znaku twórczości Morta Garsona, z jazzową partią syntezatora Mooga, powtarzaną sekwencją syntezatorowego basu w podkładzie, oraz transującym tempem automatu perkusyjnego w sekcji rytmicznej.
   Epitafium (Pamięci Piotra) to kompozycja finałowa w całości poświęcona pamięci perkusisty, Piotra Dziemskiego. We wstępie (i w zakończeniu) wykorzystano sample z niesamowitymi akordami perkusyjnymi w wykonaniu Piotra Dziemskiego, po czym utwór łagodnie przechodzi w psychodeliczną, poetycką kompozycję z podniosłą, wręcz dramatyczą partią wokalną i deklamacją w wykonaniu Niemena, z wyraźną dozą żalu i poczucia niesprawiedliwości losu.
   Do reedycji CD wydawnictwa dodano numer bonusowy, Dorożką na Księżyc, o strukturze electro-funkowej, utrzymanej w dość podobnej stylistyce, jak utwór otwierający album, Odkrycie Nowej Galaktyki.
   Jedną z najbardziej interesujących rzeczy było wykorzystanie utworów Planeta Ziemia, Fatum i Katharsis jako ilustracji muzycznych do sztuki Juliusza Słowackiego, ,,Mindowe" (reż. Bernard Ford-Hanaoka).
   Album Katharsis jest dziełem, które śmiało mogłoby konkurować z zachodnimi tego typu produkcjami (Tangerine Dream, Vangelisa czy Jeana Michela Jarre'a), niestety karygodna postawa ludzi związanych z promocją Niemena zagranicą sprawiła, że międzynarodowy sukces wydawnictwa okazał się minimalny, choć obecnie album jest niezwykle ceniony przez wielu koneserów muzyki na całym świecie.
   Na polskim podwórku Katharsis okazał się pionierskim kamieniem milowym, stanowiącym początek polskiej sceny electro, aczkolwiek wiele jego cech, takich jak industrialny charakter poszczególnych kompozycji podchwyciła względnie skromna ilość wykonawców następnych pokoleń. W zasadzie polska scena industrialna rozwinęła się dosyć słabo, nigdy nie osiągając znaczącego sukcesu komercyjnego (jedyny wyjątek pod tym względem stanowił sukces formacji Aya RL, a także w nieco mniejszym zakresie Agressiva 69 oraz Wieloryb). Prawie żaden polski artysta nie potrafił odnieść się do Dadaizmu (nieliczne wyjątki stanowią Kafel, Düsseldorf), co tylko podkreśla fakt, z jakim geniuszem muzycznym mamy do czynienia w przypadku Czesława Niemena.


Tracklista:


„Odkrycie Nowej Galaktyki” – 2:20
„Mleczna Droga” – 3:15
„Planeta Ziemia” – 6:45
„Fatum” – 2:23
„Pieczęć”– 2:51
„Z Listu Do M.” – 4:45
„Próba Ucieczki” – 2:46
„Katharsis” – 4:45
„Epitafium (Pamięci Piotra)” – 3:58 (utwór poświęcony jest pamięci perkusisty Piotra Dziemskiego, zmarłego tragicznie w 1975 roku)
„Dorożką na Księżyc” – 5:20


Personel:


Advisor – Gina Komasa
Concept By, Composed By, Lyrics By, Performer, Vocals, Effects, Percussion, Twelve-String Guitar, Mellotron [400], Synthesizer [Minimoog, Synthi EMS], Engineer, Design, Remastered By – Czesław Niemen
Edited By – Jan Popis, Monika Mandau
Engineer – Jacek Złotkowski
Engineer [Sound Operator] – Michał Gola
Tape [Revox, Uher 440], Recorded By – Czesław Niemen (tracks: 3 to 5, 8 )

 


Written by, © copyright September 2013 by Genesis GM.

 

Faust - So Far, 1972:


02 lutego 2023, 00:35

So Far - nagrywany w marcu 1972 roku w Bremie drugi album studyjny legendarnej formacji krautrockowej, Faust, łączący rockową awangardę inspirowaną muzyką konkretną z groteską, czego dobitnym przykładem jest już otwierający album utwór It's a Rainy Day, Sunshine Girl z mocnym podkładem przetworzonych bębnów połączonych z brzmieniem fortepianu, tworzących razem sekcję rytmiczną oraz swoisty kręgosłup całego utworu, wokół którego rozkręca się łagodny, łatwo wpadający w ucho wokal z prostym pogodnym tekstem, łagodnym i chwytliwym riffem gitarowym oraz delikatnym brzmieniem saksofonu pod koniec utworu, któremu niemal przez cały czas towarzyszą syntetyczne szumy. Cały tekst kompozycji to śpiewana po wielokroć i na przemian tytułowa fraza refrenu: ,,It's a Rainy Day, Sunshine Girl / It's a Rainy Day, Sunshine Baby".
   Względna oszczędność liryczna cechuje zresztą cały album; teksty (jeżeli już w ogóle pojawiają się w poszczególnych utworach) ograniczone są jedynie do prostych powtarzanych wielokrotnie refrenów. W zasadzie brak jest tu strof / zwrotek, co poniekąd jest typowe dla wszystkich zespołów nurtu krautrocka. Jednakże koncepcja pogodnej psychodeli utworu It's a Rainy Day, Sunshine Girl na tyle spodobała się wytwórni Polydor, że ta próbowała nawet uczynić z Faust drugi The Beatles. Na szczęście Niemcy nie poszli tą drogą.
   On the Way to Abamäe to instrumentalny, krótki jazzowy utwór, który utrzymany jest w klimacie lat 60. z doskonałą, niemal barokową solówką gitary akustycznej.
   Stronę A wydawnictwa wieńczy najdłuższy na albumie, bo ponad 10-minutowy No Harm, dwuwątkowy art-rockowy utwór wypełniony szumami i syntezatorowymi odgłosami. Pierwsza część utworu, o łagodnym charakterze psychodeli lat 60., gwałtownie przechodzi w szybkie tempo hard rocka lat 60., w którym mieszają się jazz i blues z groteską i silnymi, chrypliwymi partiami wokalnymi częściowo przetworzonymi poprzez efekt zwielokrotnionego echa. Całość mocno przypomina dokonania formacji The Velvet Undergruond i The Doors.
   Drugą część wydawnictwa rozpoczyna tytułowy instrumentalny numer, So Far, którego eksperymentalny krótki wstęp przechodzi w łagodny free-jazz połączony z odległymi syntezatorowymi przeciągłymi przestrzeniami i eksperymentalnymi podźwiękami. Tenże utwór przechodzi w następny, najbardziej niesamowity numer albumu, mający swoje źródło w inspiracji Dadaizmem, Mamie Is Blue. To już jest przykład wczesnej odmiany rocka industrialnego; mroczna powtarzająca się rytmicznie i powoli sekwencja syntezatorowa przypominająca mozolną pracę maszyn fabrycznych, tworzy tu swoistą sekcję rytmiczną utworu wkomponowaną w zgrzytliwe brzmienie archaicznego syntezatora i przesterów gitarowych, za którymi - po upływie połowy utworu - dobiega ledwo słyszalna sekcja wokalna z groteskowym tekstem powtarzanego po kilkakroć refrenu.
   Całkowicie groteskowy jest następny numer, I've Got My Car and My TV, z chwytliwą syntezatorową solówką oraz partiami wokalnymi - dorosłymi i dziecięcymi - śpiewającymi draczny refren, po czym następuje gwałtowne przyśpieszenie tempa, zaś utwór przybiera surrealistyczny charakter, niemal muzyki dla dzieci, bądź też charakterystycznych utworów edukacyjnych ukierunkowanych na dziecięcą psychikę tworzonych przez Bruce'a Haacka w latach 60.
   Na zakończenie albumu otrzymujemy całkiem dziwaczne rzeczy w postaci 45-sekundowych przerywników. Pierwszy z nich, Picnic on a Frozen River, oparty na fortepianie i trąbce brzmi niczym próba sprzętu przed koncertem. Drugi zaś eksperymentalny numer nagrany techniką cut & past, Me Lack Space..., składa się z taśmowych efektów reverse oraz przetwarzania częstotliwości radiowych. Mini-utworek ma jednak kontynuację w postaci ...In the Spirit, krótkiego finalizującego album jazzującego utworu przypominającego dokonania The Doors, o niemal burleskowym charakterze. I tu po raz pierwszy pojawia się bardziej rozbudowany tekst oraz standardowa sekcja wokalna utrzymana w klimacie psychodeli lat 60.
   So Far, choć wyraźnie prezentuje bardziej przystępny, niemal piosenkowy schemat kompozycji względem debiutanckiego albumu zespołu, Faust (1971), ciągle daleki jest od przebojowości. Album, mimo iż nie podbił list przebojów, podbił serca wielu ważnych wykonawców i zespołów, w tym m.in. Davida Bowie'go, Throbbing Gristle, Cabaret Voltaire czy The Residents.
 
Tracklista:
 
1. "It's a Rainy Day, Sunshine Girl" 7:31
2. "On the Way to Abamäe" 2:46
3. "No Harm" 10:22
4. "So Far" 6:20
5. "Mamie Is Blue" 6:05
6. "I've Got My Car and My TV" 3:51
7. "Picnic on a Frozen River" 0:43
8. "Me Lack Space..." 0:41
9. "...In the Spirit" 2:16
 
Personel:
 
Werner "Zappi" Diermaier – drums, percussion
Hans Joachim Irmler – organ
Jean-Hervé Péron – vocals, bass guitar
Rudolf Sosna – vocals, electric guitar, keyboards
Gunther Wüsthoff – synthesizer, saxophone
 
Written by, © copyright August 2013 by Genesis GM.

Kraftwerk - Kraftwerk, 1970;


17 stycznia 2023, 00:48

Kraftwerk - debiutancki album legendarnej niemieckiej formacji rocka elektronicznego, Kraftwerk, nagrywany w Düsseldorfie między lipcem a wrześniem 1970 roku, wydany został w listopadzie 1970 roku.
   Początki Kraftwerk sięgają końca lat 60., kiedy na uczelni muzycznej, Robert Schumann Hochschule w Düsseldorfie, poznali się dwaj studiujący tam instrumentaliści, Ralf Hütter (klasa fortepianu) i Florian Schneider-Esleben (klasa fletu i saksofonu). Obaj zresztą byli już doświadczonymi muzykami grającymi w zespołach, odpowiednio - Ralf Hütter grał na klawiszach i gitarze basowej w blues rockowych The Quartermaster, Phantoms, Rambo Zambo Bluesband oraz Bluesology, z kolei Florian Schneider był flecistą i saksofonistą jazz-rockowego Pissoff, który zarejestrował nawet kilka profesjonalnych sesji nagraniowych. Obu muzyków połączyła fascynacja amerykańskimi i brytyjskimi rockowo-awangardowymi wykonawcami, jak The Stooges, Pink Floyd, The Velvet Underground, The Doors, Silver Apples, Beaver & Krause czy Frank Zappa, jak i eksperymentalną muzyką konkretną pokroju twórczości Karlheinza Stockhausena, Johna Cage'e, Edgara Varese czy Pierre'a Schaeffera. W 1968 roku Ralf Hütter i Florian Schneider dołączyli do składu eksperymentalno-psychodeliczno-jazowej formacji, Organisation, z którą rok później nagrali jej jedyny album studyjny, Tone Float. W tym samym czasie Ralf Hütter i Florian Schneider-Esleben zakładają autorski projekt, Kraftwerk, który z czasem staje się ich priorytetowym przedsięwzięciem. Biorąc pod uwagę ciągłą niestabilność personalną Organisation, obaj muzycy postanawiają opuścić formację, która tym samym kończy działalność. Jednocześnie muzycy pozyskują cenionego inżyniera dźwięku młodego pokolenia, Konrada "Conny'ego Planka, którego poznali w trakcie sesji nagraniowej do albumu Tone Float. Conny Plank stał się architektem brzmienia i producentem albumów Kraftwerk w pierwszej połowie lat 70. Skład zespołu uzupełnił perkusista, Andreas Hohmann, który jednak odszedł w trakcie sesji nagraniowej debiutanckiego albumu Kraftwerk po zarejestrowaniu dwóch pierwszych utworów. Jego miejsce zajął Klaus Dinger, były perkusista psychodelicznej formacji The No.
   W odróżnieniu od większości zespołów wywodzących z nurtu krautrocka, muzyka Kraftwerk od początku naznaczona była w pełni przemyślaną formułą oraz doszlifowanym brzmieniem z względnie niewielką ilością improwizacji, a jeżeli pojawiał się chaos, to w pełni kontrolowany, co też charakteryzuje debiutancki album Kraftwerk, który otwiera utwór Ruckzuck skomponowany jeszcze na potrzeby formacji Organisation. 8-minutowy jazz-rockowy Ruckzuck, będący wyraźnie jeszcze pod wpływem twórczości Organisation, prezentowany był podczas koncertów na początku 1970 roku, zanim formacja rozpadła się.     Utwór Ruckzuck rozpoczynają długie solówki fletu do złudzenia przypominające klawiszowe linie melodii z przeboju Trans-Europe Express (1977). Solówki fletu niejednokrotnie powtarzają się zresztą w dalszej części utworu napędzanego dynamiczną, jazz-rockową sekcją perkusyjną, głęboko osadzoną, drgającą i hipnotyzującą sekcją gitary basowej, zapętlającymi się, wysoko granymi organowymi solówkami Hammonda do złudzenia przypominającymi klawiszowe zapętlenia w stylu house, oraz dynamicznymi wielodubbingowymi partiami fletu. Z czasem pojawiają się szumy oraz chropowate organowe efekty, sekcja rytmiczna, jak i cały utwór (przechodząc do fazy eksperymentalno-psychodelicznej), przyśpieszają obroty. Wreszcie następuje seria perkusyjnych uderzeń podszytych potężnymi i chropowatymi wejściami organowymi. Pojawia się psychodeliczne organowe tło, sekcja perkusyjna tworzy dynamiczne jazzowe ewolucje, krótkie i migoczące solówki organowe wspierane są partiami gitarowymi oraz dyskretną sekcją skrzypcową. Ciekawostką jest przetworzony, dynamiczny perkusyjny podkład rytmiczny, brzmiący niczym sekwencerowy puls. Przetworzony perkusyjny podkład i perkusyjne jazzowe ewolucje raz słabną, to znowu przybierają na intensywności, wreszcie ewolucje perkusyjne i migoczące organowo-gitarowe zapętlenia ustają, tło wypełniają przetworzone efekty skrzypcowo-gitarowe podszyte zwielokrotnionymi echami, po czym kompozycja wraca do dynamicznego głównego wątku muzycznego z części pierwszej. I kiedy wydaje się, że utwór się kończy, niespodziewanie pojawia się 15-sekundowy reprise w postaci dynamicznego głównego wątku muzycznego Ruckzuck.
   Ruckzuck zaskakuje swoim całkiem przebojowym potencjałem, jednak im dalej w głąb albumu, tym robi się ciekawiej i psychodeliczniej, bowiem wraz z następnym utworem, 13-minutowym wielowątkowym Stratovarius, Kraftwerk zdecydowanie odchodzi od stylistyki prezentowanej przez Organisation na rzecz chłodnego i mrocznego brzmienia bardziej inspirowanego elektro-akustyczną muzyką konkretną. Utwór rozpoczyna ponad 3-minutowa introdukcja niezwykle intensywnego, przeciągłego, psychodelicznego organowego, wznoszącego się i opadającego brzmienia Hammonda z psychodelicznymi zakłóceniami, całościowo naśladującego strojenie się orkiestry symfonicznej przed koncertem, po czym utwór przechodzi w fazę industrialną uwypukloną dźwiękiem zgrzytu kompaktora do odpadów komunalnych. Kiedy praca kompaktora ustaje, pojawiają się odgłosy ciężkich i powłóczących kroków oraz stłumionej i niezrozumiałej mowy, aż wreszcie następuje potężna, najpierw perkusyjna, potem gitarowa, kanonada brzmiąca niczym tony spadającego z góry na dół żelastwa. Kiedy ten cały kontrolowany chaos milknie, z wolna pojawiają się art rockowe riffy gitarowe wsparte partiami akustycznej gitary, utwór powoli rozkręca się w rockowej sekcji perkusyjnej i głęboko osadzonym gęstym podkładzie gitary basowej. Art rockowe riffy gitarowe tworzą długie solówki wsparte niekiedy dodatkowymi, art rockowymi riffami gitary rytmicznej, sekcja perkusyjna przyśpiesza tempa, najpierw stopniowo wreszcie, zupełnie nagle i niespodziewanie nabiera zawrotnego tempa wraz z całą warstwą muzyczną, tworząc dźwiękową kanonadę zakończoną gwałtownym zatrzymaniem się utworu, jednak nie jego końcem, bowiem niemal natychmiast pojawiają się efekty gitarowo-skrzypcowe po czym, po serii potężnych perkusyjnych uderzeń wspartych gitarowo-skrzypcowymi wejściami, numer powraca do art rockowej formy, utrzymującej jednak znacznie szybsze tempo, również riffy gitarowe są bardziej agresywne, wsparte dodatkowymi, rozstrojonymi i chaotycznymi riffami gitarowymi o wyższym brzmieniu, podkład basowy pozostaje niezmienny. Cykl się powtarza; następuje kolejne gwałtowne przyśpieszenie sekcji perkusyjnej wraz z całą warstwą muzyczną tworzącą gitarowo-organowy jazgot, po czym utwór przechodzi w fazę finalną, pełną wyciszenia, wypełnioną surową partią skrzypiec na tle skrzypcowych efektów oraz szumów. Z czasem pojawiają się skrzypcowe pętle podkreślane echami, sekcja perkusyjna początkowo wchodzi łagodnie, wkrótce jednak staje się coraz bardziej intensywna rozkręcając się do uporządkowanej kanonady zintegrowanej ze skrzypcowo-gitarowymi riffami, by wreszcie zakończyć się zupełnie niespodziewanie i dramatycznie. To najbardziej rockowy numer w twórczości Kraftwerk.
   Utwór Megaherz to najspokojniejszy i najbardziej tajemniczy moment całego albumu, rozpoczęty przez surowy dźwięk uruchomionej szlifierki, szybko jednak następuje jej wyłączenie, po czym następują drone'owe drgania i wibracje tła pokryte w krótkim czasie psychodelicznymi i chropowatymi partiami organowymi Hammonda, którego brzmienie staje się coraz bardziej surowe i psychodeliczne, w tle dodatkowo pojawiają się radiowe szumy; występuje efekt przekręcania radiowego potencjometru w poszukiwaniu właściwej fali - i wreszcie taka następuje wraz z ustaniem kontrolowanego chaosu. Pojawiają się psychodeliczne organowe przestrzenie i długie wyżej brzmiące organowe solówki Hammonda oraz lekko sączące się partie saksofonu. Z czasem pojawiają się delikatne partie dzwonków powoli wyciszających melodię, której miejsce zastępuje jedyny stricto improwizowany moment albumu w postaci surowego brzmienia fletu polegającego na luźnym wdmuchiwaniu powietrza dającego efekt pozornie nieskładnej partii fletu, następnie zaś słychać wydech i ponowne wejście surowej partii fletu, która ustępuje już standardowym, wysoko brzmiącym partiom fletu o zabarwieniu folkowym, osadzonym na delikatnej i psychodelicznej organowej przestrzeni, w tle występują szumy i lekkie trzaski, z czasem pojawia się drgający, nisko brzmiący, przybierający okresowo warkotliwe tony organowy podkład wznoszący się i opadający wraz z psychodeliczną przestrzenią i solówkami fletu. W finale utworu warstwa muzyczna, podszyta coraz wyraźniejszymi szumami, staje się intensywniejsza. Kompozycja w całości pozbawiona jest sekcji rytmicznej. Słychać tu wpływy twórczości Pink Floyd lat 60., ale i zaczątki klimatu kultowego albumu Kraftwerk, Autobahn (1974).
   Album finalizuje dość wyjątkowy utwór, ponad 10-minumtowy Vom Himmel Hoch. Utwór wyjątkowy przez wzgląd, że po raz pierwszy w twórczości Kraftwerk pojawia się, zaproponowany zespołowi przez Conny'ego Planka, syntezator Mooga, na którym oparta jest znaczna większość struktury muzycznej Vom Himmel Hoch. Numer rozpoczynają - początkowo odległe - wznoszące się i opadające, nisko grane i warkotliwe dźwięki imitujące efekt Dopplera generowane poprzez przekręcanie gałek syntezatora Mooga. Z czasem pojawiają się przeciągłe, surowo i archaicznie brzmiące, zapętlające się syntezatorowe partie, co nie pozostawia złudzeń, iż tworzona w ten sposób struktura muzyczna imituje nadlatujące Messerschmitty oraz syreny alarmowe. Z czasem owe Messerschmitty, których brzmienie staje się intensywniejsze, zrzucają bomby, co zostaje oddane topornym i głuchym odgłosem wybuchu generowanym przez gałkę Mooga. Po jakimś czasie wchodzi warkotliwie brzmiący wibrujący dźwięk imitujący przejazd czołgu bądź pojazdu opancerzonego, po nim zaś następuje seria krótkich podwójnych warkotliwych partii syntezatorowych, aż wreszcie pojawia się sekcja perkusyjna, początkowo oparta na pojedynczych werblach, które przechodzą w zapętlone i hipnotyczne, quasi-plemienne partie perkusyjne powoli rozkręcające się w perkusyjnych ewolucjach do zawrotnych prędkości. Również warkotliwa syntezatorowa partia nabiera zapętlonych akordów dodatkowo dostając wsparcia szybkich i krótkich, chropowato brzmiących syntezatorowych partii podszytych gitarowymi efektami. Wątek nagle urywa się, pojawia się, imitująca... partie wokalne, archaicznie brzmiąca, zapętlająca się chropowata partia syntezatora podkreślona echami, syntezatorowymi i gitarowymi efektami oraz efektami ze wzmacniacza, z czasem słychać też odległe i zniekształcone, zwielokrotnione echami nawoływania (lub też wydawanie wojskowych komend), po czym struktura muzyczna nabiera formy uporządkowanej. Następuje wejście warkotliwie brzmiącej zapętlonej partii syntezatorowej, następnie, wraz z krótkimi i zapętlającymi się chropowatymi i archaicznie brzmiącymi partiami syntezatorowymi, pojawia się sekcja perkusyjna tworząca tradycyjną, rockową rytmikę o zabarwieniu funkowym, która po pewnym czasie rozkręca się do form hard rockowych, warstwa muzyczna zaś gęstnieje, syntezatorowe warkotliwe i chropowate partie syntezatorowe stają się intensywniejsze, w punkcie kulminacyjnym pojawiają się wysoko brzmiące gitarowe efekty, sekcja perkusyjna przechodzi w kanonady. Całość wieńczy syntezatorowy efekt syren alarmowych, wysoko, ale surowo i chropowato brzmiący wibrujący syntezatorowy dźwięk imitujący zrzut bomby, wreszcie potężny i głuchy odgłos wybuchu zrzuconego ładunku generowany gałką Mooga. Vom Himmel Hoch posiada wręcz genialny instrumentalny koncept, który bez tekstu przekazuje swoją antywojenną treść.
  Dość nieoczekiwanie debiutancki album Kraftwerk przyniósł zespołowi sukces komercyjny docierając w Niemczech do 27. miejsca w zestawieniu Offizielle Top 100 w 1971 roku. Album zostaje też zauważony przez krytyków w USA, co jest potwierdzeniem ogromnego potencjału artystycznego jaki już wtedy ujawnił Kraftwerk. Utwór Ruckzuck wykorzystamy został przez amerykańską telewizję PBS jako ścieżka dźwiękowa programu popularnonaukowego ,,Newton's Apple".
   Wydawnictwo jest najlepszym materiałem Kraftwerk sprzed tzw. ,,ery Autobahn", jest też jednym z najlepszych debiutów w historii rocka, będącym zapowiedzią jednej z największych rewolucji w muzyce, jaka niebawem miała nadejść.
   Okładka albumu przedstawiająca drogowy pachołek na białym tle przecięty ukośnym napisem ,,Kraftwerk" autorstwa Ralfa Hüttera, inspirowana była słynnym motywem banana autorstwa Andy'ego Warhola z kultowego albumu The Velvet Underground - The Velvet Underground & Nico (1967). Album Kraftwerk promowany był 7-calowym podwójnym singlem, Ruckzuck / Vom Himmel Hoch.
 
Tracklista:
 
1. "Ruckzuck" 7:47
2. "Stratovarius" 12:10
3. "Megaherz" 9:30
4. "Vom Himmel Hoch" 10:12
 
Personel:
 
Ralf Hütter – organ, guitar, tubon, synthesizer, cover design
Florian Schneider-Esleben – flute, violin, percussion
Andreas Hohmann – drums on "Ruckzuck" and "Stratovarius"
Klaus Dinger – drums on "Vom Himmel Hoch"
 
Personel techniczny:
 
Konrad "Conny" Plank – sound engineer & production
Klaus Löhmer – assistant sound engineer
 
Written by, © copyright April 2012 by Genesis GM.